W jesienny weekend odbyło się kolejne szkolenie w Kaczynie. Zaczęliśmy w piątek wyjazdem spod siedziby Diecezjalnego Centrum Wolontariatu w Kielcach. Po kwestiach organizacyjnych zaczęliśmy działać. Otrzymaliśmy pod opiekę cytryny, które na te trzy dni miały stać się naszymi przyjaciółmi. Wykonywaliśmy też ćwiczenia zapoznające nas ze sobą (np. swoją własną gazetę) oraz pomagające w budowaniu relacji, jak upadanie na dłonie towarzysza. Nauczyliśmy się też w pełni wykorzystywać metodę burzy mózgów. Najpierw pisaliśmy wszystkie hasła, które kojarzą nam się ze słowem „kreatywność”. Kolejnym etapem było wykorzystanie ich do utworzenia nowego, nieistniejącego słowa, a one pomogły przy tworzeniu nowatorskich, kreatywnych definicji. Nie zabrakło też integracji przy wspólnym tworzeniu posiłków oraz podczas gier towarzyskich czy nauce tańców.
Kolejny dzień przyniósł wiele nowych doświadczeń. W praktyce zobaczyliśmy, jak różne sytuacje uniemożliwiają dobrą komunikację, ale też dowiedzieliśmy się jak temu zaradzić. Ponownie uczyliśmy się tańców, oczywiście innych. Ciekawym zadaniem było stworzenie „gniazda bezpieczeństwa” dla zawieszonego u sufitu jajka. Wszystkim drużynom to się udało, gdyż żadne jajo nie ucierpiało w zderzeniu z gniazdem. Obejrzeliśmy filmik o siostrze Michaeli Rak, która udowodniła, że można działać nie mając praktycznie nic. Nie zabrakło też prac manualnych, podczas których tworzyliśmy laleczki z pończochy. Zaplanowaliśmy, że przekażemy je do hospicjum. Przy ich tworzeniu pomagała nam Paulina Pietryka, która jest mistrzem w tego typu rzeczach. Na spotkanie z nami przyjechała też psycholog Lidia Świeboda-Toborek. Wprowadziła nas w dwa ważne zagadnienia – wsparcie osób zagrożonych wykluczeniem społecznym oraz ugruntowała naszą wiedzę o kreatywności, pokazała ciekawe metody pracy.
Wieczór spędziliśmy na robieniu sałatki owocowej. Nie było to jednak klasyczne przygotowywanie. Podzieleni byliśmy na zespoły, w których niektórzy mieli zawiązane oczy, inni ręce lub nie mogli mówić. Co jakiś czas były też zabierane narzędzia lub wprowadzane dodatkowe utrudnienia. Mieliśmy też obserwatorów, którzy zapisywali, jak reagujemy na każdą zmianę. To ćwiczenie miało nam pokazać pewne utarte schematy w działaniu w grupie i reagowaniu na czynnik stresogenny. Okazało się, że niektóre grupy potrafiły wykorzystać swą kreatywność i nie poddawać się schematyczności. Wieczorem udaliśmy się też do pobliskiego kościoła, by adorować Chrystusa przyjętego w tym dniu jako Króla. Po niej graliśmy w gry towarzyskie, które przyniosły wiele radości.
Niedziela była mniej aktywna, co nie znaczy, że nie wartościowa. Podsumowaliśmy nasze ćwiczenie z cytrynami – spojrzeliśmy na nie inaczej niż zwykle, odnaleźliśmy inne rozwiązania, a także dostaliśmy inspirację na zatrzymanie wspomnień ze szkolenia na dłużej. Wstaliśmy też z „kanapy” i próbowaliśmy wymyślić jakiś nowatorskie działanie, w które można zaangażować wolontariuszy. Okazało się, że powstały pomysły, które można wcielić w życie. Niedziela była mniej obfitująca w zajęcia warsztatowe, a bardziej poświęcona wspólnemu spędzaniu czasu oraz budowaniu relacji w grupie.
Szkolenie można zaliczyć do udanych. Grupa bardzo zintegrowała się ze sobą. Dowiedziała się wielu rzeczy oraz zabaw, które można wykorzystać dalej, nie tylko w działaniach wolontaryjnych. wolontariat kielce